Dać wybrzmieć emocjom
Są zrozpaczeni, na ich oczach tonie dobytek całego życia. Nie mają nic. Tylko tyle ile udało się zabrać do torby. Dokumenty, pamiątki rodzinne, trochę ubrań. Tak naprawdę trudno podjąć decyzję, co zapakować.

Tomasz Jarmuż jest psychologiem i psychoterapeutą z Ośrodka Psychoterapii i Rozwoju Osobistego REMEDIS PRO w Toruniu. Z portalem zwinka.pl rozmawia o psychologicznej pomocy powodzianom.
autor: Iwona Muszytowska-Rzeszotek
Psychologiczna pomoc powodzianom
Dla wielu fala wody oznacza zbudowanie życia od nowa. Dla innych to wielkie sprzątanie. Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy się skończy. Posprzątane domy znów zalała woda. Kto wie czy nie będzie trzeciej fali. Politycy mówią o pomocy psychologicznej i... finansowej. Ale 6 tysięcy nie uleczy bólu po stracie dobytku całego życia.
Powodzianie trafiają do szkół, remiz strażackich, gdzie koczują wyrzucając swoje żale, rozpaczają. Oglądając relacje telewizyjne nierzadko jesteśmy świadkami nieudolności młodych dziennikarzy zadających bzdurne pytania - jak się żyje w zalanym domu? Co robią ci, których powódź nie dotyczy? Jesteśmy świadkami skrajnych zachowań. Jedni bezinteresownie pomagają budować wały. Inni organizują sobie wycieczki turystyczne dokumentując do domowego archiwum ludzką tragedię.
Powodzianom potrzebne są nowe siły, motywacje do działania. Bezcenna jest pomoc rodziny i sąsiadów, ale też psychologów.
O postawach i o tym jak możemy pomóc sąsiadom przetrwać trudne chwile i jak może pomóc powodzianom psycholog, rozmawiamy z Tomaszem Jarmużem - psychologiem i psychoterapeutą z Ośrodka Psychoterapii i Rozwoju Osobistego REMEDIS w Toruniu.
zwinka.pl: Jedno jest pewne, Polacy w obliczu tragedii są narodem, który się jednoczy. Tak było po śmierci papieża, tragedii w Smoleńsku, czy trwającej już kolejny tydzień powodzi.
Tomasz Jarmuż: Przypomina mi się wypowiedź Anglików, którzy w czasie pierwszej fali znaleźli się w okolicach Sandomierza i byli świadkami budowania wału przez kilkanaście godzin. Zgodnie twierdzili, że u nich taka akcja nie miałaby miejsca. Rzeczywiście coś jest takiego w naszym narodzie, że my się potrafimy jednoczyć. Czy dotyczyło to wydarzeń wojennych czy teraz powodzi. Ale z drugiej strony, kiedy tragedii nie ma, trochę się rozsypujemy. To też pewna specyfika naszego społeczeństwa.
zwinka.pl: Postawy są jednak skrajnie różne. Jedni niezależnie od tego czy ich zalewa czy nie, pomagają tym którzy są zagrożeni, inni organizują wycieczki i nie krępują się fotografować akcji budowania wałów. Czym oczywiście wywołują irytację i niezadowolenie powodzian. Skąd się bierze taka bezmyślność?
Tomasz Jarmuż: W ludziach istnieje potrzeba sensacji i tego nie zmienimy. Często dotyczy to tych, których dana sytuacja nie dotyczy. Nierzadko wynika to z wychowania, że nie warto robić czegoś dla innych. Inni kierują się prostą zasadą polegającą na tym, że dopóki mój interes nie jest zagrożony, to nie warto się angażować. Ciekawość jest naturalna. W Warszawie pomimo tego, że wlepiano kary za chodzenie po wałach, to i tak ludzie z czystej ciekawości po nich chodzili. Dla nich często dzieje się coś niezwykłego, za wszelką cenę muszą być w centrum wydarzeń, szukają sensacji.
czytaj więcej:
123
kategorie:



Zwinka nie mogła tego przegapić - przy tak niskiej wodzie Wisła odsłania swe sekrety
O obrzędach pogrzebowych w różnych częściach świata opowiada dr. Zdzisław Preisner
Portal zwinka.pl testuje kajak point 65 - szwedzki "morszczak" dobry też na niziny